Patryk Lemieszek

Partner, Portfolio Director

Nie lubi marnować czasu i stale podnosi sobie poprzeczkę. Z Patrykiem Lemieszkiem rozmawiamy o medytacji, tenisie, Gdyni i niezrealizowanym planie podróży na Islandię.

fot. archiwum prywatne

W minionym roku sporo się u Ciebie działo. Bardzo mocno postawiłeś na rozwój fizyczny i duchowy. Czym konkretnie się zająłeś?

Patryk Lemieszek: Skoncentrowałem się na zwiększeniu świadomości swoich działań. Zacząłem dużo czytać i słuchać o samodoskonaleniu. Zainteresowałem się też medytacją, dzięki której można się wyciszyć, pobudzić kreatywne myślenie, wpłynąć pozytywnie na samopoczucie i budowanie więzi z najbliższymi. Jestem na początku drogi, staram się medytować dwa razy w tygodniu.

Techniki nauczyłeś się sam, czy masz swojego mentora?

PL: Oczywiście najlepiej byłoby mieć mentora, ale uważam, że na początkowym etapie wystarczy wiedza z książek. Zależało mi jednak na tym, by rozwinąć się nie tylko w sferze duchowej, ale i fizycznej, jednocześnie zachowując między nimi równowagę.

Skoro na jednej szali znalazły się: medytacja i samodoskonalenie, to co położyłeś na drugiej?

PL: Zacząłem znów grać w tenisa. Mam trenera, który od samego początku uczy mnie dobrych nawyków. Na pewno będą się one przekładać na życie codzienne czy pracę. W tenisie – i za to bardzo go cenię – trzeba być megaprecyzyjnym, mieć strategię i dużo pokory w sobie. Ten sport uczy relacji, pokazuje szacunek do przeciwnika i uświadamia, że nie

Zainteresowałem się też medytacją, dzięki której można się wyciszyć, pobudzić kreatywne myślenie, wpłynąć pozytywnie na samopoczucie i budowanie więzi z najbliższymi.

należy nikogo lekceważyć. Tenis jest bardzo wymagającym sportem pod względem wysiłkowym, ale grając potrafię się „odciąć”, oczyścić głowę z negatywnych informacji, jakie do mnie trafiają. Gram kilka razy w tygodniu. Chciałbym wziąć udział w Grand Prix Warszawy – to turniej dla amatorów.

Powiedziałeś, że zacząłeś „znów” grać. Zakładam, że już kiedyś zetknąłeś się z tym sportem?

PL: Tak, miałem z tenisem kilkuletnią przygodę w liceum. Trenowałem wtedy z bratem ciotecznym, a kort był przekształconym boiskiem do koszykówki. Pamiętam, jak jeszcze przed każdą grą musieliśmy zawieszać na nim siatkę. Niestety, na jakiś czas musiałem porzucić ten sport.

Masz jakiegoś tenisowego idola?

PL: Jeśli chodzi o technikę, to jest nim na pewno Szwajcar - Roger Federer, ale nie możemy też zapominać o naszej rodzimej tenisistce – Idze Świątek, która nieustannie udowadnia, że determinacją można naprawdę wiele osiągnąć w tym sporcie.

Mówimy o tenisie, ale to niejedyny sport, który Cię wciągnął w minionym roku?

PL: To prawda, zajęcia tenisowe połączyłem z ćwiczeniami aerobowymi, inaczej tlenowymi, które pozwalają zwiększyć wydolność organizmu. Kiedyś sporo pływałem. Niestety,

Chcielibyśmy kiedyś osiąść nad polskim morzem, najlepiej w Gdyni. To wyjątkowe miejsce – zielone, spokojne, niezanieczyszczone.

w ostatnich miesiącach większość basenów i siłowni była zamknięta, a ja czułem, że mam w sobie energię, którą muszę gdzieś wykorzystać. Dlatego zacząłem jeździć na airbike’u – to połączenie roweru ze stepperem. Robię to praktycznie codziennie, ćwicząc całe ciało, budując kondycję i polepszając samopoczucie. Poza tym czas, w którym trenuję mogę przeznaczyć na rozwój osobisty – słucham podcastów i wypowiedzi osób, które mnie inspirują.

Mówiąc krótko – nie nudziłeś się, wykorzystałeś maksymalnie okres pandemiczny, kiedy to wszyscy więcej czasu spędzaliśmy w domach, a jeśli już mogliśmy sobie pozwolić na wakacje, to raczej nie za granicą?

PL: Dlatego na nowo odkryłem też Bałtyk, który całą rodziną uwielbiamy i odkąd tam jeździmy, nie chorujemy. Chcielibyśmy kiedyś osiąść nad polskim morzem, najlepiej w Gdyni. To wyjątkowe miejsce - zielone, spokojne, niezanieczyszczone. Na pewno inne niż Gdańsk, w którym jest mnóstwo turystów i studentów zagranicznych, czy Sopot, będący kurortem uzdrowiskowym, ale też kojarzący się z imprezami. Nawet czytałem ostatnio, że Gdynia to jedno z najlepszych miast do życia w Polsce.

Zaintrygowałeś mnie tą przeprowadzką. To bliższa czy raczej odległa perspektywa?

PL: Na razie odległa. Niewykluczone, że wcześniej zdecydujemy się na „second home” nad Bałtykiem, ale to też jeszcze nie teraz. Na

Ta podróż jest dla nas szczególnie ważna, ponieważ wylicytowaliśmy ją na aukcji charytatywnej.

razie czekamy aż skończy się pandemia i będziemy mogli zrealizować swój zaległy plan podróżniczy.

Zdradzisz szczegóły?

PL: Chcielibyśmy odwiedzić Islandię. Mieliśmy zaplanowany wyjazd na marzec 2020 r., ale ze względu na sytuację pandemiczną – nie doszedł on do skutku. Ta podróż jest dla nas szczególnie ważna, ponieważ wylicytowaliśmy ją na aukcji charytatywnej. Polska rodzina zaoferowała się, że przyjmie nas do siebie. Jako przewodnicy będą zwiedzać Islandię razem z nami. Ogólnie wcześniej dużo podróżowaliśmy. Sam odwiedziłem 24 kraje, a z żoną – 16. Będąc studentami, przeznaczaliśmy ostatnie pieniądze na podróże. Zwiedziliśmy większość Europy, ale też USA i Azję. Takie wyjazdy niesamowicie poszerzają horyzonty - poznajemy nowych ludzi, ich tradycje, praktykę religijną. Ważna jest dla nas także kuchnia. Bardzo lubimy próbować nowych smaków, które po powrocie do Polski przenosimy na swoje talerze. W Nowym Jorku spróbowałem na przykład bardzo dobrego pastrami. Teraz wyszukuję podobnego w Polsce. W Chorwacji zachwyciły nas natomiast owoce morza, które można przemycać np. w makaronach.

Gdzie czułeś się najlepiej?

PL: W Nowym Jorku. Wiem, że jest to miasto, które jedni uwielbiają, a inni nienawidzą. Ja mam do niego sentyment – na Times Square oświadczyłem się żonie, a więc weszliśmy w

fot. archwium prywatne

Był to rok przełomowy, niełatwy, ale dał dwie możliwości - albo wykorzystamy tę nową rzeczywistość jak najlepiej, albo pójdziemy z nurtem narzekania.

nowy etap naszego związku. Nowy Jork zwiedzaliśmy też szlakiem serialu „Przyjaciele”, który oboje bardzo lubimy. To miasto, które nie śpi, co jest bardzo fascynujące.

Gdy nie tak dawno ludzie składali sobie życzenia noworoczne, bardzo często mówili: „Oby taki rok, jak miniony, nigdy się nie powtórzył”. Ty chyba nie odbierasz go negatywnie? Nie popadłeś w stagnację i pesymizm.

PL: Ostatni rok był jednym z lepszych i wspominam go naprawdę bardzo pozytywnie. Był dla mnie udany zarówno pod względem prywatnym, jak i biznesowym. Uświadomił mi, jak wiele zależy od nas samych. Oczywiście, nie można ukrywać, że był to rok przełomowy, niełatwy, ale dał dwie możliwości - albo wykorzystamy tę nową rzeczywistość jak najlepiej, albo pójdziemy z nurtem narzekania.

Jakie zatem masz plany i ambicje na najbliższe miesiące?

PL: Będę się nadal starał utrzymać równowagę, czyli chcę kontynuować to, co robię aktualnie. Planów na najbliższy czas mam sporo, ale to, co może okazać się najtrudniejsze – to nauczyć pływać moją córkę w najbliższe wakacje – to dopiero będzie wyzwanie (śmiech).

Przeczytaj też:

Mateusz Marczak

Partner Zarządzający Departamentem Rozwoju Relacji Portfolio Director

czytaj więcej

Tomasz Lelas

Partner Portfolio Director

czytaj więcej

Andrzej Radke

Partner Portfolio Director

czytaj więcej